Ifryt był pobudzony i nieco
zniecierpliwiony nieudanymi poszukiwaniami. Był istotą z natury złośliwą,
niespełnioną i wiecznie płonącą niszczycielskim ogniem, a przez to potężną i
niedostępną. Mógł przybierać najróżniejsze postacie. Mógł też wcielać się w
postacie innych istot, zajmować ich cielesne powłoki i wykorzystywać do
własnych celów. Albo nawiedzać je i powodować nimi jak tylko zechce.
Gnała
go odwieczna wędrówka. Poszukiwał tej jedynej na całym świecie, która mogłaby
poskromić potężny płomień, nie spłonąć i współistnieć, doświadczając
wszechwładnej energii.
Wędrował
już całą wieczność i dotąd jej nie spotkał, co było irytujące.
Nie
występowała w swej prawdziwej postaci, której nikt jeszcze nie poznał.
Przybierała fascynujące kształty, nawiedzała słabsze demony, bóstwa, a nawet
wcielała się w piękne ludzkie kobiety. Ifryt o tym wiedział i dlatego szukał
próbując wnikać wszędzie, gdzie mogłaby się przyczaić. Liczył na to, że ją sprowokuje,
że z natury dumna i potężna, stawi mu opór, stanie się godną przeciwniczką, a
ostatecznie partnerką.
Z
czasem przekonał się, że ludzkie namiętności, choć nie dają spełnienia, to
umilają poszukiwania i mogą być chwilowym ukojeniem na jego rozterki.
Seks
z ponętną i przepełnioną erotyzmem kobietą pozwalał na cząstkę mgnienia
zapomnieć o tęsknocie i samotności. Szczególnie ponętne wydawały mu się kobiety
dojrzałe, w swym najpiękniejszym rozkwicie.
Gdy
któraś go zaintrygowała, najpierw ją obserwował, a potem wybierał odpowiedni
moment, by się nią nacieszyć i ją posiąść.
Robił
to wcielając się w atrakcyjnego dla niej partnera, albo nawiedzał we śnie.
Niekiedy
pozwalał sobie na zbyt wiele i przestawał kontrolować niebezpieczny ogień. W efekcie
niszczył to, co chciał zdobyć. Zetknięcie z tak potężną energią mogło pozbawić
kobietę rozsądku. Wtedy bezustannie tęskniła za czymś nieokreślonym, czego
sobie nie uświadamiała, a czego z nieznanych powodów pragnęła do szaleństwa.
Popadała w obłęd, a w najlepszym razie w smutek, apatię.
Po raz kolejny Ifryt natknął się na
kobietę, która przykuła jego uwagę.
Nie
miała nieprzeciętnej urody, lecz miała w sobie jakiś nieuchwytny czar,
wyróżniający z tłumu. Zwykłe ruchy zachwycały pewnością i delikatnym
roztargnieniem obecnym bez szkody dla harmonii i gracji.
Obserwował
ją kilka dni. W pracy, gdzie ślęczała nad stertą akt myśląc intensywnie, a skupienie
malowało się na coraz bardziej urzekającej twarzy. W samochodzie, zamyśloną,
podśpiewującą albo wyklinającą innym kierowcom. Pędzącą do sklepu, do szkoły
syna. Odpoczywającą w domu w wannie pełnej gorącej, pachnącej wody, mruczącą z
rozkosznego odprężenia.
Zafascynował
go rytm zwykłej i pospolitej codzienności, który jednak nie zdołał pozbawić kobiety
zwiewności przyciągającej uwagę.
Nie wiedziała o jego istnieniu, ale
czuła jego obecność. Nie uświadamiając sobie przyczyny, doznawała wszystkich
codziennych zjawisk i zdarzeń, intensywniej, z niemal fizyczną namacalnością.
Tak ją przygotowywał do spotkania. Nie zawsze zadawał sobie tyle trudu, by
posiąść kobietę. Zrobił to może dla rozrywki, a może z tęsknoty, karmiąc się
złudną nadzieją, że znajdzie ukochaną w tej na pozór przeciętnej, choć
fascynującej kobiecie.
Postanowił
sprawdzić, czy jest już gotowa.
Zaprowadziła
syna na miejski basen i kiedy wychodziła z budynku, Ifryt przyodziany w
naprędce zawłaszczone ciało silnego mężczyzny, wyszedł jej na spotkanie. Gdy
mijali się w drzwiach, spojrzeli sobie w oczy. Poczuła jego energię jak
szarpnięcie duszy. Popadła w stan pomiędzy czasem. W ułamku chwili zapragnęła
go, fizycznego zespolenia i poczuła, że to na niego czeka, a jednocześnie
przestraszyła się tych wyuzdanych i niedorzecznych przecież myśli. Stali dość
długą chwilę naprzeciw siebie w drzwiach, blokując przejście innym. Potem pospiesznie
odeszła zawstydzona, bez słowa, a Ifryt wiedział, że jest już gotowa. Naznaczył
ją dla siebie.
Nocą Ifryt podglądał jak kocha się z
mężem w blasku przytłumionego ognia w kominku. Jak wypręża dla niego nagie
ciało, rzucające ponętne cienie w półmroku i przeciągając się, kusi obietnicą
spełnienia. Jak namiętnie drapie tors i uda mężczyzny, wpija się ustami w
pachwiny. Potem rozsuwa szeroko nogi i dotykając zwilżonym palcem najczulsze
kobiece miejsce, szeptem mrucząc żąda, by w nią wszedł. Ifryt obserwował, jak
rozgrzany jej erotyzmem mężczyzna znalazł się na skraju uniesienia. Jej
podniecenie wywołało w nim maksymalne pożądanie. Poruszał się w niej z coraz
większym zapałem, a ona wiła się pod nim, galopowała na nim, do zatracenia. Wkroczyli
na szczyt niemal jednocześnie, prawie bezgłośnie i szeptem wyznali sobie
miłość.
Ifryt
patrzył z pewną czułością na jej spełnienie i choć wiedział, że jego własne
pożądanie, wewnętrzny ogień, mogą być ugaszone w innym, niecielesnym wymiarze,
zapragnął poczuć się jak jej mężczyzna, zadowolony i dumny z nieudawanej
rozkoszy podarowanej kochance. Nabrał pewności, że ją chce dla siebie, nawet
gdyby miała to przypłacić unicestwieniem.
Wyczekał aż oboje zasnęli spokojnym
małżeńskim snem, wyczerpani wzajemnym zaspokojeniem, z rozanieleniem na
twarzach.
W
kominku żarzyło się spokojnie. W pomieszczeniu było ciepło i cicho. Kołdra zsunęła
się z nagich, przesyconych feromonami ciał. Gdy sen usidlił ich już dość mocno,
Ifryt zakradł się i wniknął w ciało mężczyzny, który poddał się bezwiednie.
Inscenizował
jego sen, wprawiając w stan podniecenia. Jego dłoń zaczęła głaskać krągłe
biodra kobiety, a ciało powoli, leniwie przybliżało się do jej rozgrzanego
ciała. Dłonie odnalazły jędrne piersi i coraz energiczniej zachęcały do
ponownej rozkoszy. Kobieta nie obudziła się, ale obudził się jej erotyzm. Poddawała
się pieszczotom ukochanych dłoni i sama zaczęła na nie odpowiadać. Poczuła, że
znów jest dla niej gotów do miłości i stała się wyuzdana. Posiadł ją. Dwa ciała
zatańczyły w miłosnym splocie. Wtedy czas i miejsce przestały istnieć.
Ifryt
ze zdziwieniem stwierdził, że jest spętany. Wyczuł w kobiecie inną, potężną
jaźń. Uwięziła go w sobie, a doznanie tego było na wskroś przejmujące,
omdlewające i zapowiadające najprawdziwszą rozkosz. Chciał się uwolnić i
zawładnąć tą istotą ukrywającą się w kobiecie, posiąść ją w swoim wymiarze i
jednocześnie kusiło go, by pozostać w jej rozkosznej niewoli.
W
ciele mężczyzny posiadał ją gwałtownie, mocno, chcąc odzyskać przewagę mentalną
i poskromić jej temperament. Zamiast tego poczuł, że to ona uwalnia potężną i
nieznaną energię, która dąży do zespolenia z jego ogniem. Jeśli pozwoli na to
kobiecie, zwykłej ludzkiej istocie, to skaże ją na unicestwienie. Nie chciał
tego, ale jednocześnie nie był w stanie zapanować nad żądzą. Nie miał już
pewności, kim jest ta istota.
Zacisnęła
swą kobiecość silnymi mięśniami na jego męskości i pulsowała. Zaciskała do
granic jego wytrzymałości i natychmiast zwalniała uścisk, zaciskała i zwalniała
…
Ifryt
wiedział, że nie opanuje pożądania, jeśli to potrwa jeszcze chwilę. Jego ogień
już wywoływał pożogę.
Wtedy
uświadomił sobie, że to ona, ta której szukał. Każda inna spłonęłaby już, nie
doświadczając jego potęgi. Uwolnił całą ponadwymiarową moc, osiągając
spełnienie, zalewając gorącą lawą kochankę, która odebrała jego uniesienie i
szczytowała razem z nim.
Wreszcie,
po nieobliczalnym czasie i w nieokreślonym miejscu, Ifryt znalazł Ją i osiągnął
spełnienie. Był szczęśliwy i jeszcze silniejszy. Spojrzała na niego bezdennymi,
demonimi oczyma, dając się poznać i poprowadzić w inny, właściwy dla nich
wymiar.
Uwolniony już mężczyzna ocknął się
ze snu, pieszcząc późną nocą swą ukochaną, która niemal w tym samym momencie
uświadomiła sobie, że ze snu wyrwał ich podniecający dotyk ich własnych ciał.
Kochali się aż do spełnienia, a potem zafascynowani sobą na nowo i przekonani o
swej miłości, zapadli w spokojny już sen.
No, no, ... bardzo ładne i oryginalne. Mam nadzieję, że będzie więcej :)
OdpowiedzUsuńGratuluję .... Ifryt puszczony na wolność :-)
OdpowiedzUsuńPięknie napisane, bez wulgaryzmów, przepelnione erotyką, nie za długie. Będę zaglądać od czasu do czasu, oczekując nowych opowiadań. Gratuluję talentu i wyobraźni :-)
OdpowiedzUsuń