piątek, 27 lutego 2015

Sen


         
O mamo ……. Co ja robię, gdzie jestem?
Dlaczego siedzę na kolanach Jemu?
Przecież w domu czeka …
Obudzić się natychmiast. Muszę się obudzić! Nic z tego, nie mogę, nie chcę?
Jak do tego doszło? Kilka maili, żartów z podtekstem i kontekstem. Wpadał od czasu do czasu do biura pogadać zawodowo. Potem coraz częściej, szczelnie zmykając drzwi.
Wodził za mną oczami, a ja odwzajemniałam, bardzo, a sprawiedliwie rzecz ujmując, podpuszczałam. To była tylko gra, chciałam się bawić. On miał być moją zabawką, a ja Jego.
Nie pora na rozmowy z własnym sumieniem. To jest sen, a we śnie sumienie głęboko śpi, można by uznać, że nie istnieje.
Jestem więc z Nim, siedzę Mu na kolanach, skierowana przodem do rozpromienionej twarzy.
Dlaczego Jego oczy tak płoną, a jednocześnie są przymglone, pałają pożądaniem? Co widzą, gdy patrzą w moje oczy, przymrużone?   
Nie pozwalam, nie wolno im go szczuć. One mnie nie słuchają, podobnie jak twarz, która przybiera łobuzersko-niewinny wyraz i głowa, która filuternie przekrzywiona, zachęca do dalej.
Jego dłoniom nie wolno wziąć mojej twarzy w posiadanie. Nie powinny mnie gładzić delikatnie, czule po policzkach tak, że aż ciarki przebiegają po całym ciele i tak, że wierzę, że On potrzebuje mojego ciepła. Tak, że to ciepło skupione w podbrzuszu czeka na wyzwolenie.
Nie powinny, ale przyciągają moją twarz do ust, które jak prawie niedostrzegalny wietrzyk w upojne letnie przedpołudnie, muskają moje czoło, oczy, nos, by wreszcie dotrzeć do celu i złożyć nieśmiały pocałunek.
Dotyka leciutko, na próbę, suchymi i gorącymi, jeszcze niepewnymi wargami. A moje usta, bezczelne i nieusłuchane, rozchylają się i zachęcają, zwilżone zdradzieckim językiem, któremu wtóruje gorący, przyspieszony oddech.
Na nic się zdały wcześniejsze słowa o tym, że nie mogę być kobietą, kochanką, że moje ciepło nie jest dla Niego. Przecież właśnie teraz odrobinę go ode mnie dostaje, wraz z przyzwoleniem na zawłaszczenie całości.
To jest ten moment. Jeśli teraz się nie obudzę, mogę utknąć w tym śnie na dobre.
Zamiast rozsądnej pobudki, kreuję w wyobraźni najczulszą erotyczną kołysankę. Brzmi Jego westchnieniem i zapachem mężczyzny. Kołysze jak afrodyzjak, nie usypia wcale. 
Zapominam się w tym śnie. On śni to samo, a może jest tylko bezimiennym bohaterem mojego marzenia.
Już pozbył się nieśmiałości. Całuje namiętnie, zachłannie, jakby za chwilę miało zabraknąć oddechu, jakby walczył o szczęście. Nie, to przecież ja tak całuję.
W tej sennej rzeczywistości nie nurtuje mnie, czy to ważne kim On jest. Czy ma znaczenie, że On patrzy na mnie, jak nikt przedtem, nawet czekający w domu …
Że Jego dotyk elektryzuje, choć jest tak pospieszny i egoistyczny. Że przede wszystkim bierze i tylko przy okazji daje. Teraz o tym nie myślę. Teraz w ogóle nie myślę.
Poddaję się Jego dłoniom i ustom. Wyobrażam sobie, że delektują się dotykiem mojej skóry, kontemplują jej smak, zachwycają się urokliwym wgłębieniem przy obojczyku i szukają nowych wyzwań skrytych pod bluzką.
Ratunku, nie, dalej ani kroku!
Ciiiicho, nic złego się nie stanie. Jeden guzik, drugi, trzeci, czwarty ….
Jestem prawie naga. Piersi prężą się pod stanikiem, a między udami budzi się wulkan.
Oplata mnie silnymi ramionami, głaszcze i przyciska do siebie, wprowadzając w krąg swojego pożądania, owiewając zapachem zapowiadającym spełnienie, którego nie tłumi nawet zapach perfum.
Siedząc na nim, czuję jak stwardniał.
I co mam z tą twardą męskością zrobić?
Choćby była jak diament, to przecież szczęścia mi nie da, nie mogę po nie sięgnąć.
Odsuwam się i patrzę Mu głęboko w oczy, próbuję dostrzec podobną walkę chęci z zakazem.
Jeszcze raz przytula mnie czule i odchodzi do drzwi. Zaskoczona myślę, że zakaz zwyciężył i przez mgnienie serca odczuwam ulgę, może zawód. On jednak się nie żegna, nie wychodzi, tylko zamyka cicho drzwi na klucz i przyciemnia światło.
Teraz naprawdę powinnam to przerwać. W zakłopotanym pośpiechu zapinam guziki aż po samą szyję, unikając Jego wzroku, przewiercającego na wylot.
Podchodzi, otula sobą i szeptem zapewnia, że będzie tylko się cieszył moją bliskością, tak jak lubię, przez ubrania. Rozbawia mnie tym i uspokaja.
Znowu sadza mnie na kolanach i tuli przez milion mgnień, jak cenny skarb, a ja wierzę, że potrafi być tylko i aż czuły.
Już się nie boję i pozwalam by wziął mnie w ramiona, całował i przywierał do mnie całym sobą, by prężną męskością dotykał ud i tego, co skryte pomiędzy. Oddaję Mu tę czułość i zatracam się w magicznej chwili.
Otumania mnie sobą i niepostrzeżenie zbliża do dużego biurka, opustoszałego po pracy. Opiera o nie, sadza na skraju. Moja wąska spódnica nie pozwala Mu się przytulić, więc ją podsuwa do góry, odsłaniając skraj pończoch i koronkowego trójkącika. Ten nieskromny widok przyprawia Go o jęk i westchnienie, a ich brzmienie jest dla mnie przyjemnym komplementem, którym upajam się z uśmiechem i błyszczącymi oczami.
Rozchylam nogi umożliwiając mu bliskość. Zawstydza mnie myśl, że czekam na pożądliwy dotyk, skryty pod spodniami, który za chwilę dotrze do cieniutkiego materiału przesłaniającego moją tkliwość.
Nie chcąc mnie spłoszyć, szepcze zaklęcia, żebym się nie bała. Zamiast się wtulić, zachwyca dotyk tym, co zobaczył. Wodzi koniuszkami palców po skraju pończoch, muska rąbka trójkącika. Ośmiela palce, które teraz bawią się czarną koronką, odchylają ją, odsłaniają rozkwitłą, kobiecą nieskromność.
Patrzy na mnie i sonduje, czy Mu nie zabronię tej pieszczoty. Wiem, że powinnam. Nie mam już jednak żadnej władzy nad swym ciałem, zmysły odbierają bodźce i interpretują je, pozbawione choćby odrobiny rozsądku.
Opieram przedramiona na biurku i odchylam się nieco do tyłu. Odczytuje to jako przyzwolenie i zachętę. Dłonie kontynuują erotyczny taniec. Dotykają czułego kobiecego miejsca, czują jego wilgoć. Zagłębia we mnie palec, a ja jeszcze szerzej rozchylam nogi i unoszę biodra. Sprawia, że chcę być wyuzdana.
Nic już nie widzę, nic nie słyszę, czuję i pragnę, więcej Jego. Powstrzymuję krzyk i szeptem pozwalam, proszę…
Odsuwa się i patrzy pytając, pożądając.
Powinnam powiedzieć nie, dość!
Zamiast tego sięgam do Jego paska i trochę niezdarnie rozpinam klamrę, potem guzik i rozporek spodni. Nieśmiało, lecz nie da się już ukryć podniecenia, wracam do poprzedniej pozycji i jeszcze bardziej rozchylam nogi.
Uwalnia męskość, gotową dla mnie, przysuwa się i mocnym szarpnięciem rozrywa koronkę, która już nie broni dostępu do spełnienia. Wyprężony zbliża się tam, gdzie pragnie zatańczyć. Przez chwilę pociera tylko wierzch kobiecości, przygotowując do szaleństwa, na które czekam niecierpliwie.
Delikatny dotyk jest jeszcze czulszy i jeszcze bardziej podniecający.
Świadomość, że przekraczam po wielokroć granicę dozwolonego, nie jest w stanie odebrać mi niepokojąco przyjemnego poczucia, że osiągnę spełnienie w sposób niegrzeczny, w jaki jeszcze nigdy tego nie doznałam.
Wreszcie wchodzi we mnie, wypełniając całą pobudzoną kobiecość, stanowczo, mocno, rytmicznie, z zapowiedzią kompletnego odlotu, który już się zbliża, już nadchodzi.
Nagle, w ciszy zmąconej jedynie podnieceniem dwóch ciał, rozległ się salwą dzwonek telefonu. Wwiercał się we wszystkie zmysły i skutecznie przeszkadzał spełnieniu.
Zmusił mnie do powrotu, do tu i teraz.
Otworzyłam oczy i znów to dziwne uczucie. Gdzie jestem?
Jest ciemno, leżę w swoim łóżku i obok dostrzegam zarys wtulonego we mnie znajomego, bezpiecznego ciała, które pachnie też znajomo. Nie jest to scena, która kołacze się gdzieś na skraju zapamiętanej sennej rzeczywistości.
To budzik w telefonie unicestwił spełnienie marzeń, które nadal płoną między udami.
Rozczula mnie ten mój mężczyzna jeszcze błogo nieobecny, obok mnie, ale to rozczulenie nie daje spełnienia, którego domaga się kobiece ciało. Widzę zarys odprężonych pleców, słyszę jego miarowy oddech, świadczący o jeszcze głębokim śnie. Odwracam się delikatnie. Ręka sama znajduje roziskrzone erotyczne źródło. Wsuwam w nie palec i przypominam sobie, że jeszcze przed chwilą gościł tam ktoś inny. Ta przerażająca myśl podnieca. Poruszam palcem, pieszcząc jedynie skraj kobiecości, tylko chwilkę. Gdy przychodzi spełnienie tłumię krzyk, jęk i nawet najmniejsze westchnienie. Nie chcę obudzić …. Chcę być jeszcze przez chwilę sama, ze swą niegrzeczną marą i wątpliwościami.
Z kim tak naprawdę się kochałam? Czy seks doznawany w sennych marzeniach jest zdradą? I jak po tym, cośmy we śnie ze sobą robili, spojrzę dziś Jemu w oczy? Jak mam Go od siebie przepędzić?
Mój mężczyzna, przebudzony wirującym jeszcze w powietrzu uniesieniem, odwraca się do mnie i przytula. Ja też, z uśmiechem odwracam się ku niemu.
Z przerażeniem stwierdzam, że mam przed sobą Jego twarz.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz