sobota, 21 marca 2015

Wspomnienie


Kiedy byłam dziewczynką, wakacje spędzałam u ciotki na wsi położonej nad cudownym, ogromnym jeziorem. Była to niewielka miejscowość z PGR-em, suszarnią zboża, poniemieckimi domami, kilkoma niewielkimi blokami mieszkalnymi i zrujnowanym pałacykiem, jakich wiele. Zamieszkana przez prostych, szczerych ludzi i rozkrzyczane swobodą dzieci, jeszcze wtedy nie przyciągała turystów. Miała niepowtarzalny klimat, który dziś wspominam z rozrzewnieniem.
Ciotka mieszkała w starym bloku, w mieszkaniu na piętrze, tuż pod nagrzanym słońcem dachem, gdzie zawsze panował skwar. Wieczorami przez otwarte okna pachniało maciejką, bzem i agrestem. Przy drodze rosły dzikie papierówki i śliwy mirabelki, a w dzikim sadzie czereśnie o słodkich błyszczących w słońcu owocach.
Bawiłam się tam i dokazywałam od rana do późnego wieczora z rzeszą dzieciaków mieszkających po sąsiedzku. Wymykaliśmy się do pałacu, a potem na pola młodej kukurydzy o soczystych i słodkich kolbach. Czasem łasowaliśmy w okolicznych ogródkach, pełnych pachnącego zielonego groszku, młodej marchwi, ogórków i malin. Najbardziej jednak lubiliśmy chodzić nad jezioro, bez którego dzień wydawał się stracony.
Lubiłam też ciotki pracę. Była laborantką w oborze. Każdego ranka, skoro świt, tuż po udoju pobierała próbki mleka do badania. Zabierała mnie ze sobą, jeśli udało mi się wstać wystarczająco wcześnie, niemal o wschodzie letniego słońca. Piłam jeszcze ciepłe mleko, dopiero co darowane przez krowy. Było słodkie i jakby gęste, pokryte pianką. Pachniało wsią, inaczej niż rozlane w butelki i dostarczone do sklepów.
Po sąsiedzku w bloku ciotki mieszkała rodzina, z której dziećmi, trzema siostrami, bawiłam się najczęściej. Miały starszego brata, o którym mówiły z dumą i niemal nabożną czcią. Słyszałam jak dorośli wychwalali Darka. Wyrósł w tak marnym otoczeniu na młodzieńca genialnie uzdolnionego w jakiejś dziedzinie naukowej o nazwie trudnej do dziecięcego zapamiętania. Mówili, że ważni ludzie przyjechali z samej Warszawy i zabrali go na specjalne nauki. Był jak cud. Cała wieś pęczniała z dumy, a najbardziej jego wiecznie podchmieleni rodzice.
Wszystkie przeżyte tam chwile, tak intensywne i dziecięco niewinne, do dziś mieszkają w pamięci.
Miałam jakieś 10 lat i kolejne wakacje spędzałam u ciotki. Wybiegłam po pospiesznie zjedzonym obiedzie na podwórko. Tak pędziłam, że nie zauważyłam przeszkody i upadłam. Stłukłam kolano o betonowy chodnik. Zdarta do krwi skóra, wielki ból i łzy spływające po umorusanej buzi, zapowiadały nieszczęście dziewczynki. Na to wszystko wyszedł z klatki schodowej wysoki, piękny młodzian, mityczny Darek. Wstydziłam się płaczu, ale nie byłam w stanie stłumić cichego łkania. Podszedł, przykucnął przy mnie, obejrzał zdarte kolano i pocieszał najcudowniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałam. Uspokajał, prosił żebym nie płakała, żeby się nie smuciły te piękne oczęta.
Zakochałam się. Pierwszy raz. Bez ostrzeżenia. Bez pamięci.
Co dzień wypatrywałam go na podwórku i biegłam do niego, gdy tylko się pojawił. Polubił mnie. Przekomarzaliśmy się bez końca. Powtarzał, że mam najpiękniejsze oczy na świecie, gdy się śmieję, a ja śmiałam się i pękałam z dumy. Niekiedy udawało nam się namówić go by zabrał nas nad jezioro. Wciąż marudziliśmy o to ciotce albo innym dorosłym. Nie pozwalano nam, dzieciom chodzić nad wodę bez opieki. Darek był już dorosły, miał 19 lat i mieszkał w wielkim mieście. Czasem nam o tym opowiadał, a my słuchaliśmy z otwartymi buziami.
Po powrocie do domu często o nim myślałam. Spędzałam u ciotki wakacje i spotykałam go jeszcze przez dwa kolejne lata. Wciąż wydawał mi się piękny. Był dorosły, ale przecież nie tak stary jak ciotka albo rodzice. Gdy jechałam na wakacje jako 13-latka, serce tłukło się w oczekiwaniu, że go znowu zobaczę. Marzyłam, że kiedyś zostanie moim mężem.
Niestety, młode serce pękło, a pełne dziewczęcych łez wakacje były najgorsze i najsmutniejsze. Darek, mój Darek, jak go w myślach nazywałam, już nie wrócił do domu. Zginął. Podobno spadł z jakiegoś balkonu w akademiku. Uderzył głową w metalową rampę ustawioną przy budynku i już go nie było, nigdy miało nie być.
Do dziś pamiętam jego smukłą postać, piękną twarz z zadziorną miną i sprężystą postawę jak szedł. W pamięci kołaczą się jego słowa Masz najpiękniejsze oczy na świecie, gdy się śmiejesz. To było zaklęcie otwierające serce na miłość.
Czemu teraz przypomniała mi się ta historia?
Jestem dorosłą, dojrzałą kobietą. Zadowoloną z poukładanego życia. Mam ciekawą i dobrze płatną pracę, oddanych i kochanych przyjaciół, a od czasu do czasu mężczyzn do czułości lub, co najmniej do dobrego seksu. Nie założyłam jeszcze gniazda. Nie spotkałam kogoś, w kim zakochałabym się bez pamięci. Może limit tego zjawiska wyczerpałam już, jako mała dziewczynka, a może nie nadszedł na to jeszcze czas. Pomyślałam o Darku w magicznej chwili, kiedy nie ulotnił się jeszcze z mojego łóżka zapach wczorajszej nocy. Wryła się nie tylko w pamięć, ale i w serce. Jednym wypowiedzianym zdaniem.
Przez cały wczorajszy dzień brałam udział w konferencji, po której organizator zaprosił uczestników na kolację bankietową. Nie miałam na nią ochoty. To się jednak zmieniło za sprawą kolegi po fachu, przelotnie poznanego kilka lat wcześniej, również uczestniczącego w tej konferencji. Na przerwie miedzy odczytami ustawiłam się potulnie w kolejce przy ekspresie do kawy. Kiedy urządzenie wreszcie nalewało do mojej filiżanki pieniste capucino, ktoś pochylił się nad moim ramieniem i wyszeptał :
- Nadal pijesz tylko czarną i gorzką jak piołun, albo białą i słodka jak ulepek?
Znałam ten wesoły głos i po chwili zastanowienia potrafiłam go dopasować do osoby.
- Na taką ilość pompatycznych wywodów nada się tylko biały ulepek. Witaj, dawno się nie widzieliśmy, a ty masz świetną pamięć – odpowiedziałam swobodnie. Naprawdę ucieszyłam się ze spotkania.
- Cieszę się, że spotkałem tu kogoś normalnego, wśród najmądrzejszych tego światka. Do kawopoju przyszedłem, żeby nie usnąć od nadmiaru ekspektatyw i ostracyzmów. Dobrze cię widzieć. Pięknie wyglądasz – powiedział szczerze i naturalnie.
Poczułam, że mam kogoś po swojej stronie i nie jestem piątym kołem u wozu. Stanęliśmy nieco z boku, odprowadzani bacznymi spojrzeniami moich napuszonych koleżanek. Pioruny w ciekawskich oczach matron podszyte były zazdrością. Mój towarzysz był bardzo przystojny, a jeszcze bardziej tajemniczy.
- Miałem zamiar urwać się z ostatniego wykładu i zmienić lokal, ale widzę, że jednak warto zostać – powiedział uśmiechając się porozumiewawczo.
- Na wykładzie muszę zostać. Wygłosi go ktoś ode mnie, nie darują mi, jeśli zniknę. Potem zobaczymy. Może warto zostać na drinka i dobre jedzenie? – powiedziałam to wyraźnie proponując mu swoje towarzystwo i nie przejmując się jak to będzie odebrane przez moje poważne koleżanki.
Po wykładzie poszliśmy na bankiet, bawiąc się ciekawskimi spojrzeniami i swoim towarzystwem. Okazał się bardzo dowcipny, z rozumianym w lot poczuciem humoru i zadziorny, co w facetach bardzo sobie cenię. Był szalenie ujmujący. Okazał się też bardzo dobrym tancerzem. Pozwoliliśmy sobie na mały pokaz, prezentując sobie i otoczeniu ciało przy ciele, a chwilami niemal ciało oplecione ciałem. Na szczęście nie tylko my sialiśmy zgorszenie wśród pruderyjnej części biesiadujących.
Odrobina alkoholu, błysk w oku i zaczepki słowne zrobiły swoje. Byłam gotowa zatańczyć z nim prawdziwy taniec, w intymnej scenerii. Wiedziałam, że działam na niego tak jak on na mnie. Zagrałam va banque. Bez ostrzeżenia, w środku bardzo dobrej zabawy, zakomunikowałam mu :
- Idę do domu.
Zaskoczenie i zawód w jego oczach, gdy to usłyszał były słodkie jak tortury.
- Ach .. tak ? – odpowiedział krótko i nieporadnie.
- Nie chcę iść sama w nocy i do tego na rauszu. Może mnie odprowadzisz? Może wpadniesz na filiżankę dobrej herbaty? - zaproponowałam z filuterną zachętą. Uśmiechnęłam się najpiękniej jak umiem. Zrozumienie i radość na jego twarzy były nagrodą za ten fortel. Wymknęliśmy się niepostrzeżenie. Idąc do mnie żartowaliśmy i trochę wspominaliśmy poprzednie spotkanie. Opowiadaliśmy sobie, co się od tego czasu wydarzyło. Czułam, że rozumiemy się doskonale, bez potrzeby tłumaczenia i dopowiadania. Taki stan człowiek uświadamia sobie bardzo rzadko, w kontaktach z wyjątkowymi osobami.
Otworzyłam drzwi do mieszkania.
- To co, zrobię pysznej herbaty z żurawiną od mamy - powiedziałam zrzucając szpilki z obolałych stóp.
- Tak, poproszę, ale potem – odpowiedział stojąc tuż przy mnie i czekając aż się wyprostuję, kilkanaście centymetrów niższa, bez butów.
Uważnie spojrzałam mu w oczy i zawahałam się. Chciałam zapytać, co znaczy potem. Nie zdążyłam. On już mnie całował, jednocześnie zdejmując ze mnie co popadnie. Najpierw zdjął mi kolczyki, a zaraz po nich płaszcz, potem pasek od spodni i bluzkę. Rozbawił mnie tym.
- Śmiej się, śmiej. Rozbieram cię, bo żądam gorącej kąpieli z tobą w tle. Inaczej kąpiel nie będzie wystarczająco ożywcza. Nie chcę, żebyś na pierwszym tete a tate wąchała moją chuć męską nieumytą – powiedział udając poważnego starszego pana, mistrza kindersztuby. Śmiejąc się spełniłam jego zachciankę i na wpół rozebrana przygotowałam kąpiel. Dawno się tak dobrze nie bawiłam.
Wanna w mojej łazience nie należy do ogromnych i jest przeznaczona zdecydowanie na jedną osobę, ale wpakowaliśmy się do niej oboje. Widziałam nie jedno męskie ciało i z niejednym obcowałam bardzo blisko. Jak w każdym z tych przypadków na początku, tak i teraz, czułam lekkie zmieszanie i zawstydzenie. Szczerym spojrzeniem, subtelnym gestem i aprobatą w głosie pokazywał mi, że jestem piękna i pożądana. Moje onieśmielenie szybko zniknęło, jego też. Kąpiel pełna radości, pokrzykiwań i śmiechu, jakby była udziałem dzieci, a nie dwojga dorosłych i bądź co bądź, obcych sobie ludzi, zakończyła się potopem w łazience i tylko kilkucentymetrowymi resztkami wody w wannie po jej opuszczeniu.
- Teraz już nie pachniesz facetem. Po tej ilości płynów i oliwki do kąpieli bardziej przypominasz słodkiego niemowlaka. Idę zrobić herbatę – powiedziałam sięgając po ręcznik.
- Przecież już mówiłem, że herbata będzie potem – wymruczał odbierając mi ręcznik i przyciągając mnie do siebie.
- Co znaczy potem? – zapytałam udając niewiniątko.
W odpowiedzi po prostu mi pokazał, co najchętniej robi mężczyzna tuż po kąpieli z kobietą, która mu się piekielnie podoba. Trzymając mnie za biodra, lekko odsunął od siebie i znacząco spojrzał w dół, na to co prężyło się między jego nogami. Podążyłam za jego wzrokiem i pewnie oblałam się rumieńcem. Uśmiechnął się i mocno przyciągnął mnie do siebie. Mój oddech przyspieszył stukrotnie, a w ustach nagle zabrakło słów. Pocałował je delikatnie i namiętnie. Przywarł do mnie gorącym i parującym wonnie ciałem, a po chwili oparł mnie o pralkę. Stał między moimi rozsuniętymi nogami, a potem klęczał. Cały czas zajmował usta i dłonie pieszczotą, którą odbierałam z ogromną przyjemnością.
Wyszeptał, że chce poczuć. Pozwoliłam, też tego chciałam.
I poczuliśmy się nawzajem. Powoli, spokojnie, głęboko, ale delikatnie. Coraz gwałtowniej, zachłanniej, jakbyśmy chcieli dogonić uciekające chwile. Moją znalazłam tuż przed tym, jak poczułam gorącą wilgoć, którą mi z jękiem rozkoszy ofiarował. Przytulił mnie mocno i po chwili wymruczał :
- Marsz do łóżka, a ja zrobię herbatę, na którą mnie tu zaprosiłaś.
- Przecież to ja miałam zrobić, w końcu cię zaprosiłam. Nie wiesz gdzie co jest – mówiłam bez przekonania, bo chwila była tak miła, że nie chciałam jej przerywać.
- Nie marudź, na pewno sobie poradzę. Znajdę w kuchni wszystko, co potrzebne. Mam wrażenie, że przed chwilą podołałem większemu wyzwaniu – szeptał, wciąż trzymając mnie w ramionach. Pomyślałam, że ten moment był równie podniecający, jak to cośmy robili przed chwilą. Uświadomiłam sobie, że nie znam tego mężczyzny, w którego ramionach tak dobrze się czuję i że mi to nie przeszkadza. Był czuły i pociągający. Magiczną chwilę potrafił okrasić swoim poczuciem humoru. Pieczętował ją prostotą radości dwojga lgnących ku sobie ludzi, bez pompatycznych póz. Sprawiał, że ta radość była najnaturalniejszym stanem. Taka mieszanka w mężczyźnie jest dla kobiety iście wybuchowa.
Czekałam w łóżku na niego i na herbatę. Rozmyślałam, porównując go z moimi poprzednimi mężczyznami na upojne chwile. Wypadał zdecydowanie najkorzystniej pod każdym względem.
Przyniósł dwa ogromne, parujące kubki, pachnące cytryną i miodem. Pomyślałam, że nie znalazł żurawiny i ta myśl była jak zaczepka i psikus. Oparłam się pokusie, żeby mu przygadać. Przez chwilkę udawałam, że śpię, ale mnie zdemaskował i rozbawił.
- Trafiła mi się śpiąca królewna. Zamknęła swoje piękne oczy i nie widzi, jaki jestem przystojny.
- Śpiące królewny budzą się po pełnym magii i miłości pocałunku – powiedziałam sennie, nadal nie otwierając oczu.
Taki właśnie pocałunek dostałam. Potem następny i wiele kolejnych. Długie, namiętne i … magiczne. Towarzyszyło im zapamiętanie, elektryzujący dotyk i zapach pożądania zmieszany z już ledwo pamiętaną wonią kąpieli. Uciekający oddech, na pograniczu hiperwentylacji, powiódł mnie w stan na pograniczu świadomości. Odczuwałam każdą cząstką siebie tego obcego, a jakby najbliższego duszą mężczyznę. Chłonęłam każdy jego gest, ruch i darowaną mi rozkosz. Ciało zapamiętało jego pieszczące dłonie, delikatny język poznający rozkochaną kobiecość i falę pragnienia rozlewającą się od podbrzusza po mnie całej. Oczy zapamiętały piękną twarz emanującą promiennie, wyrażającą proste i niezmącone żadnymi zbędnymi maskami, zadowolenie.
W pamięci nieodwracalnie zapisane zostało także coś ważniejszego. Wypowiedziane zaklęcie.
Poznał i uszczęśliwił każdy skrawek mnie. Kiedy fascynujący taniec dotarł już do szczytu, spojrzał czule. Jeszcze nie ulotniła się błogość i wspomnienie nas przed ledwie chwilą. Leżeliśmy w miłosnym splocie, tak jak lubię, złączeni mimo spełnienia. 
- Masz najpiękniejsze oczy na świecie. - Z naturalną dla siebie szczerością ujął w dłonie moją twarz, uśmiechnął się i wypowiedział zaklęcie, tak po prostu, nie świadom jego znaczenia.
- Jesteś tego pewien? – zapytałam czy wie, co mówi.
- Tak, jestem pewien, masz je dla mnie – odpowiedział poważnie, jakby wiedział, co te słowa znaczą dla mnie.

Wypiliśmy zimną już od dawna herbatę i uwierzyłam mu, bo przecież miał rację, a herbata rzeczywiście była potem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz